Jak polskie marki podbijają nasze kosmetyczki?
Rynek kosmetyków w Polsce jest szóstym największym w Europie, a jego wartość stale rośnie. Nic dziwnego, bowiem w ostatnich latach przeżywamy prawdziwy boom, jeśli chodzi o nowe marki kosmetyczne na lokalnej mapie. Okazuje się, że tak jak w przypadku rynku odzieżowego, konsumenci są coraz bardziej świadomi także przy wyborze kosmetyków makijażowych, czy pielęgnacyjnych. W związku z tym przesyceni zagranicznymi firmami w naszych kosmetyczkach, stawiamy coraz częściej na produkty “made in Poland”, ponieważ ich piękno i funkcjonalność idą w parze z bardzo dobrymi składami. Cieszy to nie tylko dlatego, że wspieramy w ten sposób rodzimą gospodarkę, ale również wybieramy produkty jakościowo na najwyższym poziomie, wytworzone w duchu eko i zgodnie z naturą. Nie tylko w kraju polskie produkty cieszą się popularnością. Eksportujemy bowiem na potęgę, głównie do Niemiec, Wielkiej Brytanii, czy Rosji, a ostatnio coraz częściej również do krajów azjatyckich. Zagraniczne rynki podbijają przede wszystkim marki tworzące kosmetyki pielęgnacyjne, a pandemia koronawirusa zamiast im przeszkodzić, tylko pogłębiła wzrosty. Ucierpiała natomiast sprzedaż kosmetyków premium i kolorowych. Nie jest to nic zaskakującego, patrząc z perspektywy obowiązku noszenia maseczek, pod którymi makijaż łatwo się rozmazuje, co jest równoznaczne z brakiem sensu stosowania produktów do make-upu. Branża beauty na świecie to oferta niezwykle różnorodna, a jej wartość szacowana jest na ponad 500 mld dolarów. Dlaczego więc konsumenci mogąc wybierać z kosmetyków tylu marek, wrzucają do koszyka akurat te polskiego pochodzenia?
Jakość, a nie nachalne reklamy. Polskie marki z tradycją, które podbiły świat
Dziś sklepowe półki w drogeriach uginają się od polskich produktów, a wybór jest ogromny i robi wrażenie. Możemy wybierać między kosmetykami wegańskimi, hipoalergicznymi, naturalnymi, dla dzieci, do skóry wrażliwej, czy suchej i wśród wielu innych. Każdy znajdzie coś dla siebie, ponieważ lokalny kosmetyk może być niemal skrojony na miarę, niczym najlepszy garnitur. Takie wyjątkowe produkty wychodzą spod ręki polskich marek, które stawiają za priorytet jakość oraz potrzeby klienta.
INGLOT to firma kosmetyczna, którą pokochał cały świat, nie tylko za jedną z najszerszych palet kolorystycznych i jakościowe, lecz niedrogie kosmetyki, ale też za wyjątkowe lakiery do paznokci. Mamy tu na myśli między innymi oddychający lakier, który dzięki swoim właściwościom spełnia religijne wymogi i muzułmanki nie muszą go zmywać na czas modlitwy. Marka ma wyłączność na stosowanie tej formuły, a na Bliskim Wschodzie jest prawdziwym hitem. Choć początki firmy Wojciecha Inglota sięgają lat 80., koncern stale się rozwija i mimo ponad 800 salonów w 70 krajach na 6 kontynentach, większość produktów wciąż wytwarza w Przemyślu. Po piętach depcze mu inna polska marka – Eveline, która wytwarza zarówno kosmetyki kolorowe, jak i białe i prowadzi dziś sprzedaż na ponad 70 rynkach, a właśnie rozpoczyna ekspansję Ameryki Łacińskiej. Przy produkcji wykorzystuje najnowsze osiągnięcia światowej kosmetologii, a ich towary dostępne są w bardzo atrakcyjnych cenach. Firma ta w Polsce jest liderem w kategorii kosmetyków wyszczuplających i antycellulitowych.
Kolejną marką wartą uwagi jest ZIAJA, założona w 1989 roku przez małżeństwo farmaceutów, która podobnie jak INGLOT nie promuje się wielkimi nazwiskami w kampaniach reklamowych, a jakością swoich produktów. To one są gwiazdami i podbijają zagraniczne rynki. Dziś kremy, mydła, czy żele pod prysznic firmy z Pomorza kupić można w 35 krajach, a ostatnio podbiły serca Koreanek, które uznawane są za guru pielęgnacji wśród Polek. Azjatki wiedzą co dobre, dlatego kultowy produkt marki, czyli naturalny krem oliwkowy, zagościł na stałe w ich kosmetyczkach. ZIAJA w ostatnim czasie podwoiła eksport swoich kosmetyków, czego ogromną zasługą są zamówienia płynące z Chin.
Sporym zainteresowaniem poza granicami naszego kraju może pochwalić się także Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris. Znana farmaceutka postawiła nie tylko na sprzedaż profesjonalnych kosmetyków pielęgnacyjnych, ale również założyła sieć Kosmetycznych Instytutów oraz hotele SPA, które razem składają się na ogromny sukces brandu. By móc lepiej odpowiedzieć na potrzeby klientów, oprócz korowej marki z profesjonalnymi kosmetykami premium – Dr Irena Eris, powstały trzy inne firmy dostosowane do poszczególnych odbiorców. Mowa tu o: Pharmaceris, czyli dermokosmetykach dostępnych w aptekach, Under Twenty, czyli gama produktów stworzonych z myślą o problematycznej cerze nastolatków oraz Lirene, firma nastawiona na masową produkcję kosmetyków drogeryjnych dla każdego. Dziś towar spod ręki Dr Ireny Eris trafia do ponad 60 krajów na świecie.
Świetnymi produktami do pielęgnacji poszczycić może się również polska marka Oceanic AA, która może nie odniosła jeszcze aż tak spektakularnego sukcesu na arenie międzynarodowej jak poprzednicy, ale stale pnie się w górę i jej produkty kupić już można w 25 krajach. To wszystko za sprawą ogromnego asortymentu jaki ma do zaoferowania klientom. Wśród ich kosmetyków każdy znajdzie coś dla siebie, a do wyboru są takie linie jak: AA Cosmetics, AA Men, AA Prestige, AA Eco, AA Vegan, AA Sensitive, czy AA Therapy.
Sukces tkwi w prostocie. Naturalne składy i krótkie etykiety
Polskim markom kosmetycznym, tak jak i konsumentom, nie jest obojętny los planety. Stawiając na naturalne produkty, dbamy o środowisko i ograniczamy ślad węglowy. Dodatkowo kosmetyki z etykietą “made in Poland” wykorzystują polskie rośliny, zioła, czy kwiaty, które mają znakomite właściwości. Do łask powróciły między innymi czarnuszka, olej z pestek malin, czy babka lancetowata, które przez długi czas były omijane przez producentów produktów do pielęgnacji. Znakomitym przykładem jest firma Hagi, która dzięki współpracy z lokalnymi tłoczniami, ma dostęp do świeżych olejów z krajowych malin, truskawek, moreli, śliwki, rokitnika, dzikiej róży, ogórecznika, czy rzepaku. Vianek natomiast to kosmetyki uplecione z polskich kwiatów i ziół, a w składach znajdziemy między innymi: ekstrakt z kwiatów rumianku lekarskiego, z jabłka, z liści mięty, melisy, bluszczyka, borówki brusznicy i szałwii, czy z owoców jeżyny i kasztanowca. Składniki pochodzenia zagranicznego, dziś zastępowane są krajowymi komponentami, a masowe produkcje ustępują lokalnym tłocznią i ręcznemu wytwarzaniu kosmetyków na małą skalę, zgodnie z odpowiednimi certyfikatami, jak np. Ecocert, Ecolabel, czy PETA Cruelty Free&Vegan. Co to oznacza w praktyce? Produkty te nie są testowane na zwierzętach, powstają w sposób etyczny, mają dobre składy i funkcjonalne opakowania. Opakowania są bardzo ważnym elementem w kontekście produkcji lokalnych kosmetyków, bowiem marki odchodzą dziś od plastiku i używają materiałów pochodzących z recyklingu lub szkła. Są proste, oryginalne, ale i dizajnerskie, przez co na półce w łazience prezentują się nienagannie. Nie udają już etykiet zagranicznych kosmetyków, bo po co? Opakowania produktów Resibo są biodegradowalne i nadają się do ponownego wykorzystania, natomiast butelki po produktach Yope można ponownie napełnić i nadają się do recyklingu. Firma niedawno zaczęła stawiać specjalne stacje refill w postaci automatów do uzupełniania kosmetyków, co nie tylko jest korzystne dla środowiska, ale i portfeli konsumentów.
Stawiamy na naturalność nie tylko jeżeli chodzi o wygląd produktu, ale przede wszystkim jego skład. Wiele osób nie wie, jak czytać etykiety, a jest to podstawa świadomej pielęgnacji. Składniki zawsze podane są w kolejności od największej do najmniejszej ilości w danym kosmetyku. Po kolei na etykiecie podane są: baza, substancje aktywne, ekstrakty, nawilżacze, antyoksydanty, składniki łagodzące, konserwanty, substancje zapachowe oraz barwniki. Im krótsza etykieta tym lepiej, bowiem oznacza to, że produkt jest bardziej naturalny. Jednym z ulubionych produktów Polek stała się woda różana Make Me Bio., która w swoim składzie ma tylko i wyłącznie: “Rosa Damascena Water”. Jeżeli więc komponent, na którym zależy Ci najbardziej, zapisany jest na samym końcu, oznacza to, że jest go w danym produkcie najmniej (poniżej 1%). Rodzime marki specjalizujące się w naturalnych produktach niczego nie ukrywają, a długie listy chemicznych składników, zastępują z powodzeniem tymi pochodzenia ekologicznego, udowadniając tym samym swoim klientom, że wszystkie niezrozumiałe składniki z etykiety można łatwo zastąpić. Za przykład możemy podać produkt firmy Iossi – ryżową piankę, która wytworzona została z następujących składników: woda pomarańczowa, proteiny ryżowe, szałwia hiszpańska (chia), alginat, fermenty z bambusa i rzodkiewki, D-pantenol, ekstrakty z kokosa, zielonej herbaty, nagietka, lukrecji i prawoślazu, kwas mlekowy, olejek eteryczny z lawendy, olejek copaiba. Co ciekawe, każde zużyte opakowanie po produkcie Iossi można odesłać do firmy w ramach programu “zero waste”. Nie tylko transparentność brandów budzi tutaj podziw, ale także delikatne i piękne zapachy kosmetyków, które nie są perfumowane! Za wszystkim stoi natura, co docenią osoby z problemami skórnymi, ponieważ takie produkty znacznie rzadziej uczulają i dobrze dobrane, nie powodują podrażnień. Są także uniwersalne, co oznacza, że tego samego kremu, czy żelu używać może każdy domownik. Należy jednak pamiętać, że każdy ma inną skórę, przez co może ona zareagować inaczej na dany produkt. To co jednym sprawdzi się znakomicie, innym może nie dać żadnego efektu.
Influencer marketing. Instagramowa pielęgnacja, a zaufanie klientów
Spora część konsumentów przed zakupem kosmetyków sięga do Internetu, by sprawdzić opinię na ich temat. Nikt nie lubi wydawać pieniędzy na produkty, które są wątpliwej jakości lub nie spełniają swoich założeń. Pokolenie Z coraz chętniej sięga po media społecznościowe, w celu zdobycia informacji o nowych produktach. Najchętniej zaglądamy na Instagram, gdzie jesteśmy zasypywani reklamami. Nie jest to jednak aż tak nachalne jak ogromne billboardy, czy denerwujące, jak bloki reklamowe w telewizji, przerywające oglądanie filmu. Tu marki zdobywają nowych klientów za pomocą influencer marketingu. Influencerzy, dzięki zaufaniu i lojalności swoich obserwatorów, są w stanie nakłonić ich do zakupu dowolnego produktu, poprzez jego zarekomendowanie. Ludzie chcą i lubią naśladować swoich idoli, dlatego ufają ich radom i rekomendacjom. Tak więc firma, by wypromować swoje produkty wystarczy, że zainwestuje we współpracę ze znanym nazwiskiem i automatycznie, zdobywa wiernych konsumentów. Według badań na 1 zainwestowanego dolara w influencer marketing, ma się minimum 6 dolarów zysku ze sprzedaży. Trzeba jednak swoich ambasadorów wybierać mądrze, ponieważ odbiorcy są coraz bardziej świadomi i nie dadzą się nabrać na fałszywy przekaz. Kiedy dana osoba będzie reklamować zbyt wiele produktów, oczywistym jest, że sama z nich wszystkich nie korzysta. Wówczas nie tylko ona traci na wiarygodności, ale wraz z nią i promowana marka.
Polskich brandów kosmetycznych, które w świecie social mediów radzą sobie bardzo dobrze nie brakuje. Kosmetyki MIYA podbiły Instagram dzięki swoim charakterystycznym pastelowym opakowaniom oraz naturalnym składom. Ich produkty na swoich profilach promowały takie znane nazwiska jak: Maja Ostaszewska, Joanna Jędrzejczyk, czy Magdalena Pieczonka. Do fanek marki należą nie tylko rodzime gwiazdy, jak Anna Lewandowska, czy Magdalena Frąckowiak, ale również makijażystki, takie jak: Mélanie Inglessis oraz Sylwia Rakowska, które zakochały się między innymi w kremowym rozświetlaczu marki. Szturmem Instagram zdobyła również inna polska firma – Body Boom, która zasłynęła jako producent pierwszego w kraju peelingu kawowego, by następnie poszerzyć swój asortyment. Peeling w sieci zagościł na ciałach m.in. Sary Boruc, Dawida Wolińskiego, czy Anny Skury. Na influencer marketing postawiła także marka Clochee, produkująca kosmetyki naturalne, organiczne i ekologiczne. Ich produkty są świetnej jakości, dlatego z czystym sercem polecają je: Anna Starmach, czy Julia Kamińska. Natomiast Małgorzata Rozenek-Majdan, jako świeżo upieczona mama, została ostatnio ambasadorką ich nowej linii baby&kids.
Kosmetyczki gwiazd. Wszyscy mają firmę beauty, mam i ja
Okazuje się, że wielu gwiazdom reklamowanie marek kosmetycznych w mediach społecznościowych przestaje wystarczać. Dziś mamy do czynienia z prawdziwym wysypem firm beauty, za których powstaniem stoją celebryci. Nazwisko to jednak nie wszystko, ponieważ by brand utrzymał się na powierzchni, produkty muszą być autentyczne, wiarygodne i znakomitej jakości. Znani i lubiani sprawiają, że konsument dowiaduje się o istnieniu danej marki, jednak nie jest to równoznaczne z zakupem. W przypadku kosmetyków, zupełnie inaczej niż w przypadku ubrań, jesteśmy dużo mniej ufni. Tak na przykład firma Grażyny Szapołowskiej – Sza, zupełnie nie przyjęła się na rynku, a kosmetyki o odmładzającej recepturze, szybko zniknęły z drogeryjnych półek. Polacy nie byli zainteresowani produktami znanej aktorki. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku kosmetycznej firmy Anny Lewandowskiej – Phlov, która skradła serca kobiet w ciąży za sprawą ujędrniającego serum do biustu, czy fanek efektu glow, dzięki rozświetlającym produktom do twarzy. Od wielu lat na rynku dobrze radzi sobie marka Pat&Rub, za którą stoi Kinga Rusin. Jej kosmetyki są w 100% naturalne, jednak niezbyt tanie. W 2020 roku zadebiutowały kolejne polskie marki. Ala natural beauty, została założona przez Kasię Struss, a w premierowej kolekcji znalazło się aż 7 kosmetyków zapewniających efektywną pielęgnację krok po kroku. Natomiast Jusee Cosmetics to firma współtworzona przez Julię Wieniawę, która w ostatnim czasie jest na topie. Ich wegańskie kosmetyki do makijażu szturmem zdobyły media społecznościowe, a firma może pochwalić się pierwszym certyfikatem – Leaping Bunny, przyznawanym firmom spełniającym najwyższe standardy etyczne na każdym etapie łańcucha dostaw. Co ciekawe, jest pierwszym polskim brandem, który może pochwalić się tym wyróżnieniem. Lada chwila na rynku zadebiutować ma Lajuu, czyli firma tworząca kosmetyki na bazie wody kokosowej. Za marką stoi kolejna znana twarz, czyli Weronika Rosati. Wygląda na to, że branża beauty rozrasta się w ekspresowym tempie. Jeśli jednak mamy dostawać coraz więcej naturalnych i ekologicznych produktów, wytwarzanych z troską o środowisko, nie mamy nic przeciwko.